Niestety okazało się, że nektarynki, które załadowano Pawłowi nie były wystarczająco schłodzone i musi czekać jeszcze jeden dzień. Spędziliśmy częć dnia siedząc przed hortofruticolą, gadając, opalając się i czytając ksiązki. Jednak w momencie kiedy dowiedzieliśmy się, że Paweł musi jeszcze czekać postanowiliśmy ruszyć dalej. Nie byliśmy za daleko od autostrady. Szliśmy wśród sadów rosnących przy drodze dość długo, aż znaleźliśmy koleją lokalną stacje benzynową:) znów los się do nas uśmiechnął i spotkaliśmy belgijskiego tirowca. Wprawdzie nie jechał do Barcelony, ale obiecał nas zawieść na parking gdzie wileu kierowców zatrzymuję się na drzemkę. Zgodziliśmy się. Całą drogę gadaliśmy po hiszpańsko-francusko-niemiecku o zaletach Unii Europejskiej i rozwoju infrastruktury w Hiszpanii:)
Na parkingu szybko znaleźliśmy polaka, który zaproponował nam noc na swojej naczepie i pomoc następnego dnia w szukaniu kierowców przez radio. robiło się ciemno, więc się zgodzilismy. musieliśmy w zamian za to wysłuchac opowieści o cenach prostytutek w kazdej części europy. coś za coś.