Oczywiście nie myliliśmy się sądząc, że kolejnego dnia napewno jakiś człowiek wracający z festiwalu nas podwiezie. Van, dwójka współczesnych hipisów i pies. Było nieźle fazowo. Zawieźli nas do samej Cordoby.
Tam z miejsca udaliśmy się na camping. Było strasznie gorąco, a dośc długo szliśmy, więc postanowiliśmy odrazu po rozbiciu namiotu pójść na basen. Co też uczyniliśmy. A w wodzie.... wpłynęliśmy prosto na Anie i Mariusza, moich znajomych z uczelni. Wiedziałam, że będą w Hiszpanii, ale nie spodziewałam się ich spotkać. Zwłaszcza na basenie. Umówiliśmy się na wieczór, ponieważ oni drugi dzień byli w Cordobie i mieli inne plany na popołudnie niż my. Postanowiliśmy zostać w Cordobie dwie noce.