O 10 rano pojechaliśmy autobusem do Pamplony. Jak zawsze miało być mnówsto osób, wylądowalismy jednak w Pamplonie w czwórkę, ja w towarzystwie trzech facetów. Spoko. Dzień był, jak na warunki baskiejskiebardzo chłodny, ale słoneczny. Emmanuele został naszym przewodnikeim i oprowadzał nas po tym małym, urokliwym miasteczku. Po południu przyjechały tez dziewczyny i kontynuowaliśmy zwiedzanie, a raczej włóczenie sie po Pamplonie. Spokój jaki w niej panuje nie przypomina napewno tego co dzieje się w mieście w czasie fiest de san fermin, kiedy to całe miasto urzadza gonitwę z bykami po ulicach. Teraz jedynie moglismy kupic sobie koszullki z bykiem i przejśc sie trasą biegu, aż do plaza de torros. Ukoronowaniem dnia, była oczywiście wizyta w miejscowym barze, pinchos i colacao. tego samego dnia, ostatnim autobusem o 20.30 wróciliśmy do naszego Bilbo.