Bylysmy wczoraj w waszyngtonie i bylo super...dzis beata wlozyla sobie patyczek do ucha i ogluchla...powinno jej przejsc ale w sumie nie wiem co robic...bo adam wyjechal i nie wiem nawet czy do szpitala ja zabrac czy co...no nic zaraz bedziemy cos wymyslac.
no to idziemy do szpitala. pani od ubezpieczenia wszytsko zaltwi.tylko nie wiadomo czy bedzie mogla leciec samolotem.do mamy nic nie pisze, ale total...masakra...ech...