Do slawsko dojezdzamy o 3 w nocy. nie za bardzo chce nam się czekać az sie rozjasni, więc po pół godziny postanawiamy ruszyć na szlak. Chlopaki to starzy karpaccy wymiatacze, więc raczej wiedzą co robia. Po drodze przez wieś atakuje nas jakiś pies, aby uniknąc dalszych spotkań z groźnymi sabakami starmy sie omijać gospodarstwa póki nie zrobi sie jasno. a jak juz się zrobi to sie dopiero przekoanamy, ż ete wszytskie groźna sabaki to małe kundelki:)
Dzień witamy na szczycie. Przepiekny wschód słońca. Rozkoszujemy sie, ale nie ma co sie opiepszać idziemy dalej. Trochę chyba nie do końca wiemy gdzie jestesmy, bo szlak zgubilismy juz dawno:) ale napotykamy wyciąg, co rozjaśnia nam troche sytuację. Zaraz też znajdujemy ścieżkę. Jest ok 8, wiec postanawiamy zjeść śniadanie. Kanapki z pasztetem i idziemy dalej:) Udaje nam się zejść do wioski do której chcielismy. Na dole jeszcze czas na herbatę, bo wreszcie znaleźlismy strumyk. Idziemy przez malowniczą wieś w sercu karpat. Humory dopisują. Chłopaki wiersze ukraińskie układaja. Zaraz napotykamy diwe baby z krowami iprosimy o melko. Pycha, swierzutkie, prosto od krowy:) Mówią nam gdzie jest marszrutka do Turki, dziękujemy im bardzo za rady, ale wolimy jednak iśc pieszo:) Czas pokonać jakąś góre. Trochę w góre, trochę w dół, dzień mija...schodzimy do kolejnej wsi, tam szybkie uzupełnienie zapasów w czekolade, nastepna wieś dopeio za dwa dni:) kolejna pani nas kieruje w strone marszrutki:) Idziemy dalej, ok 15 zatrzymujemy sie na obiad. To już 12 godzin i wszyscy jesteśmy zmęczeni. Dziewczyny coś zaczynają marudzić, ale chłopaki sie nie dają:) Andrzej postanawia, że mamy iść dalej. Kierownik. I tak idziemy aż do strumyczka....gdzie ten strumyczek...nie mamy wody, wiec musimy go znaleść...no gdzie ten strumyczek....znajdujemy go o 20!! Po 17 godzinach marszu tylko zupa made by Iluszek, balzam i spatku.
Rano się zbieramy, wcinamy owsiankę i dalej. dzis mamy dojść na grzbiet. troche się gubimy, ale nie jest źle. dzis troche spokojniej, rozkoszujemy sie piekenem gór, jemy jagody i maliny cały dzień, wesoło. Wieczoprem schodzimy troche z grzbietu zby znaleśc strumyk. Udaje nam sie to dość szybko, więc rozbijamy namioty. Dziś kasza gryczana, balzam i spanie:) a no i oczywiście świeża, pyszna mieta!