Nie bardzo. Wyjazd do kresowej rodziny planowałysmy już od dawna. To typ rytuału. Raz na kilka lat czujemy nieodpartą, pierwotną chęć powrotu do korzeni. Tym razem w planach mamy Lwów, Równe, Dubno i Karpaty.
Pomysł wyjazdu do Rumunii pojawił się przedwczoraj, kiedy dowiedziałysmy się, że nasze paszporty są jeszcze nie gotowe i na wizę do Rosji musimy czekać kolejne dwa tygodnie. Plan jest mglisty, ale raczej Bukowina zza owej mgły nam się wyłania. Pojedziemy zobaczymy. Napewno nie dojedziemy do Babadag.